Słodkie retro

Przypominacie sobie nobliwego, starszego pana śpiewającego w „Koncercie życzeń” melodyjne piosenki z goździkiem w klapie marynarki? To Mieczysław Fogg w latach 80-tych, taki, jakiego zapamiętano go u schyłku życia. Kochany i uwielbiany głównie przez starszą publiczność, która miała swoją „żelazną trójkę” – Jerzy Połomski, Irena Santor i właśnie Fogg oraz… znienawidzony przez młodych, którzy słuchali już wtedy zbuntowanych, rockowych brzmień. Kolejna dekada jeszcze bardziej rozbudziła apetyt na „polski rock”, a artystyczne kariery piosenkarzy śpiewających „melodyjne piosenki z tekstem” powoli wygasały. Fogg odszedł do lamusa, z którego dopiero kilkanaście lat później wydobyli go na nowo twórcy muzyki współczesnej i ukazały się płyty z coverami: Fogga Ragga (utrzymana w stylistyce podobnej do reggae) i Café Fogg – składanka z remixami i brzmieniem elektronicznym.

Fogg na okładce pisma Antena (1935 r.)

Mieczysław Fogg przyciąga dziś nawet dawnych przeciwników, ale coraz bardziej chce się widzieć jego piosenki nie tylko jako punkt wyjścia do własnej „przeróbki”. Rodzi się pokusa uchwycenia klimatu, czaru, elegancji i… piękna tamtych piosenek, która towarzyszy także twórcom spektaklu muzycznego „Dobry wieczór Fogg”. Arkadiusz Buszko, reżyser i autor scenariusza, inspiracji szukał właśnie w długiej i bogatej opowieści o artyście, która rozkwita w jednej z najwspanialszych epok ubiegłego wieku, czyli dwudziestoleciu międzywojennym i prowadzi nas przez kolejne muzyczne i artystyczne odkrycia XX wieku.

Wodewilowy boys band

Urodzony 30 maja 1901 Mieczysław Fogiel nie od razu stał się wielkim i rozpoznawanym artystą, choć od początku było wiadomo, że jego największym atutem jest głos – zidentyfikowany później jako „baryton liryczny”. Mały Mieciu marzył o karierze śpiewaka operowego, choć przez całe lata (1921-1935), był kasjerem na warszawskiej stacji PKP. Wybawieniem dla młodego Fogla stał się chór kościelny przy kościele Świętej Anny na Krakowskim Przedmieściu. To tam „wyłowił” go słynny tenor Ludwik Sempoliński i polecił mu nauki u profesjonalnych nauczycieli śpiewu.

Okładka płyty „Oczarowanie”, zdjęcie zbiorów Książnicy Pomorskiej

W 1921 roku Mieciu Fogiel został Mieczysławem Foggiem występującym na ślubach i pogrzebach, a wkrótce trafił do Chóru Dana – zespołu rewelersów, czyli formacji muzycznej składającej się wyłącznie z męskich głosów, wykonujących popularny, często rewiowy repertuar. Chór przyniósł Foggowi wielką popularność i był początkiem jego wielkiej kariery. Przedwojenny „wodewilowy boys band” pojawiał się w programach artystycznych słynnego teatrzyku Qui pro Quo, a także Cyrulika Warszawskiego, czy Wielkiej Rewii, koncertował za granicą, nagrał ogromną ilość płyt i towarzyszył ówczesnym aktorskim gwiazdom sceny i filmu: Hance Ordonównie, Stefci Górskiej, Zuli Pogorzelskiej i Adolfowi Dymszy. Z tym ostatnim Chór Dana wystąpił w m.in. w filmie „Wacuś” z 1935, gdzie zaśpiewał piosenkę „Niedziela”. Pierwszym, który wchodzi w filmowy kadr jest właśnie Fogg.

Na estradzie i na płycie

Po czasie Dany, jeszcze przed wojną, zaczęła się dla Fogga trwająca do 1986 roku kariera solowa. Miała ona swoje mocne akcenty, wśród których szczególne miejsce zajmuje aktywność Fogga w czasie II wojny światowej, gdzie zarówno brał udział w walkach zbrojnych, jak i śpiewał podtrzymując na duchu walczących i ludność Warszawy. Po wojnie, w odbudowującej się stolicy stworzył pierwszą powojenną kawiarnię Café Fogg – miejsce, które opisywano w reklamach: „Smaczna kuchnia, kawa mocca, codziennie śpiewa Mieczysław Fogg”.

Warto zauważyć, że koncertowe występy po raz pierwszy w historii na niebywałą skalę wspierane były popularnością płyt gramofonowych, które rozchodziły się z głosem Mieczysława Fogga w rekordowej liczbie egzemplarzy. Już w 1933 roku toruński recenzent pisał w „Dzienniku Pomorskim”:

Dziesiątki tysięcy osób słuchało Fogga przy obiedzie, podwieczorku, wieczerzy, więc nic dziwnego, że gdziekolwiek się pojawi na estradzie wszędzie go witają jak dobrego znajomego, wszędzie kontakt między widownią a śpiewakiem nawiązuje się jeszcze przy spuszczonej kurtynie!

Po wojnie Fogg koncertował również za granicą, szczególnie popularność zdobył w USA, skąd przywiózł przedziwne trofea jak chociażby słynny indiański pióropusz, w którym będzie także występował na scenie (wódz indiańskiego szczepu Tuscarora zawarł z nim przymierze krwi, nadając mu imię Śpiewający Biały Orzeł).

Fogg z zespołem Baby Jagi, zdjęcie z płyty „Zapomniana piosenka”

Kolejne lata to seria pomysłów na programy estradowe, wśród których szczególną uwagę zwracają te tworzone wraz z żeńskimi zespołami: Klipsy (zespół instrumentalistek, wśród których występowały m.in piosenkarka ze Szczecina Helena Majdaniec czy słynna kompozytorka Katarzyna Gaertner) oraz chór Karaty, a także Baby Jagi. [Zobacz występ Fogga z Karatami i Klipsami w Polskiej Kronice Filmowej].

Fogg forever

Na scenie obecny praktycznie do końca swoich dni artysta bywa zapraszany także do świata filmu i teatru jako konsultant. W 1981 roku jest na planie produkcji „Miłość ci wszystko wybaczy” o życiu i twórczości Hanki Ordonówny [zobacz film Polskiej Kroniki Filmowej], w 1987 roku bierze udział w próbach spektaklu Wojciecha Młynarskiego „Hemar” w Teatrze Ateneum, gdzie pomaga przy pracy nad jedną piosenką: „Upić się warto” (spektakl był grany aż 10 sezonów, a słynne wykonanie piosenki z udziałem Wiktora Zborowskiego, Mariana Opani, Mariana Kociniaka i Jacka Borkowskiego zna chyba każdy). W tej piosence zresztą, jak i jej scenicznym wykonaniu przenosiło się właśnie to „coś” co towarzyszyło Foggowi przez lata – wyrazista melodia, poczucie humoru, umiejętność dokonania wokalnego popisu.

Fogg na okładce płyty „Zawsze będzie ci czegoś brak”, zdjęcie zbiorów Książnicy Pomorskiej

Piosenkarz, oprócz tego co lekkie i zabawne miał też w swoim repertuarze prawdziwe „wyciskacze łez”, sentymentalne pieśni z pięknymi, poruszającymi tekstami, często mówiące o miłości, także tej do matki, czy dotyczące par dojrzałych, jak słynny „Pierwszy siwy włos” i „Jesienne róże”. Co ważne, utwory, które dziś kojarzymy jako „piosenki Fogga” nierzadko nie były napisane specjalnie dla niego. Artysta sięgał do melodii wykonywanych przez innych twórców, a czasem i sami twórcy chcąc wypromować własną piosenkę prosili o to, aby na jakiś czas trafiła do jego repertuaru… Opowiadając o fenomenie artysty trzeba koniecznie powiedzieć też, że nie byłoby go bez wybitnych kompozytorów i autorów tekstów, wśród których są muzycy Władysław Szpilman, Jerzy Petersburski, czy poeta Julian Tuwim.

Od czwartku mamy szansę pokochać piosenki z repertuaru Mieczysława Fogga na nowo. Na scenie Teatru Małego zaśpiewają je: Grażyna Madej, Iwona Kowalska, Maciej Litkowski i Wiesław Orłowski. Przewodnikiem po świecie niezapomnianych melodii i awanturniczej historii estradowego barda będzie… Mieczysław Fogg.

  • kuratorka projektu "Dorosłość", autorka książki "Teraz! Ilustrowana historia Teatru Współczesnego w Szczecinie"

Ads

facebook