Dlaczego Frankenstein?

Mężczyzna z gołym torsem obejmuje grudę ziemi, zakrywając tym samym swoją twarz.

Nie ma aktualniejszego horroru niż Frankenstein Mary Shelley. To nie (tylko) tekst; to dla nas przeżycie i doświadczenie: płciowe, kulturowe, polityczne, społeczne. Dosłowny horror eksploduje w wieku dziewiętnastym – stuleciu Mary: wojna za wojną, wybuch nacjonalizmów, odraza do odmienności, powszechne zadawanie śmierci. Glob ugina się pod kolonializmem, poddaństwem feudalnym, niewolnictwem całych klas, kobiet oraz Innych rasowo, uczuciowo-seksualnie, etnicznie.

A dziś? Dobijamy naszą planetę. I samych siebie. Jesteśmy winni hekatombie kryzysu klimatycznego, w której giniemy. Uchodźczynie giną na naszej granicy. Zamieszkuje nas nienawiść wobec Obcych; dlatego zabijamy ich w naszych wojnach. W przestrzeni publicznej i w naszych wnętrzach panuje popęd śmierci. Tak zjadamy się wzajem. 

Gdy w roku 1816 Mary Shelley przyśni się Potwór doktora Frankensteina, trwają następstwa klimatyczne erupcji indonezyjskiego wulkanu. Burze i chłód panują nawet w czerwcu nad Jeziorem Genewskim (inaczej znanym jako Jezioro Lemańskie). Tam w Villi Diodati znajdują schronienie uciekinierzy z represyjnej obyczajowo Anglii: queerowy wieszcz-dandys i późniejszy bojownik o wolność Grecji, Lord Byron, tudzież trójkąt miłosny: Mary, jej przyrodnia siostra Claire i partner Mary, poeta-rewolucjonista Percy Bysshe Shelley. Oto celebryci, których podglądało się wtedy teleskopem. By odgrodzić się od paparazzi, burz i wyjątkowego zimna, ci skandaliści snują opowieści grozy; autorką najniesamowitszej okazuje się właśnie Mary – jest to powieść Frankenstein, która do dziś oddziałuje na popkulturę i film, teatr najwyższej próby. 

Gdy jesteśmy teraz już intelektualnie po trans- i posthumanizmie, Frankenstein zadaje nam pytania o człowieczeństwo, tożsamość genderową i orientację, rasę, niewolnictwo, naukę, społeczeństwo. I nasze życie wewnętrzne; czy jeszcze istnieje? Ale przede wszystkim powieść Mary pyta o naszą gość-inność. Czy potrafimy gościć Obcą: étrangère w filozofii Julii Kristevej, strange Stranger w myśli Timothy’ego Mortona i osoby w sytuacji bezdomności w Szczecinie. Czy umiemy jeszcze gościć w samych sobie dobro?

Doktor Frankenstein czyni zło. Zarażeni przezeń sycą kolejnych łotrów. I uczony, i jego Potwór nie są wśród nas; oni razem nas zamieszkują. Człowiek rodzi się dobry; tak twierdzą Mary Shelley i jej ojciec, filozof anarchizmu, William Godwin. Potwór jest u początku dobry. Wszak słowo Creature oryginału powieści – to wyraz neutralny, na pewno nie „Potwór”, lecz – jak zaproponowała Zuza, uczestniczka moich warsztatów w Teatrze Współczesnym „Fakultet o horrorze” – po prostu „Twór”. Społeczeństwo demoralizuje Twora: ludzie przemocą i/lub obojętnością uczą go zbrodni, sadyzmu, zła radykalnego tylko dlatego że Twór jest odmieńcem. Pomiotem (abject kristevowski): brzydkim, lecz fascynującym Innym, na którego widok ślinimy się i w którego twarz plujemy. Powoduje nami popęd poniżenia i mordu Obcego – tak podobnego nam „mrocznego obiektu pożądania”, lecz wzbudzającego mdłości i wstręt à la Timothy Morton. To dosłownie potwarz odmiennego, jego śmierć. Estetyka, i etyka, i egzystencja codzienna zła nawiedzają Frankensteina i nas, bo nikt nie jest bez winy.

Twór Frankensteina ma wiele twarzy: m. in. jest kobietą; udowodniła to filolożka i postać medialna, Kazimiera Szczuka, w książce: Kopciuszek, Frankenstein i inne. Creature mieści w sobie podmiotowości queera, Żyda, Afrykanki, osoby transpłciowej, uchodźczyni, biednej, z niepełnosprawnościami. I tak powieść Mary krzyczy protestem przeciw nędzy; wrażliwością na krzywdę, wrażliwością tak niezbędną nam tu i teraz; pragnieniem sprawiedliwości; koniecznością demokracji i różnorodności. 

Horror Shelley przestrzega przed technologią i nieludzkim rozwojem nauki. Skazaliśmy się na „ekstazę informacyjną” (Jean Baudrillard). Młody filozof Samuel Maruszewski ostrzega nas: „humanizujemy coraz bardziej humanoidalne roboty i komputery, kosztem dehumanizowania innych ludzi oraz siebie samych, jak gdyby rozwój « Sztucznej Inteligencji »  i « uczących się » maszyn cyfrowych jednoznaczne było z przestarzałością i nieprzystawalnością człowieka i ludzkiego towarzystwa do stechnicyzowanych czasów współczesnych.”

Wobec Frankensteina filolog i filozof Jean-Jacques Lecercle pyta: „Kto też zaprzeczy, że po Hiroszimie cud nauki nie tak łatwo wzbudza entuzjazm?”. A jeśli to rozszerzyć na najokrutniejszą zbrodnię w dziejach, Zagładę Żydów? Eksperymenty pseudomedyczne Mengele, fabryki śmierci, przemysł mordu, sześć milionów Zgładzonych. Opisuje to socjolog Zygmunt Bauman: od Oświecenia z kultem progresu i maszyny parowej do stechnicyzowanego Oświęcimia w imię „czystości rasowej”. Tymczasem kultura żydowska, która miała być „naukowo” i industrialnie zabita, wydała z siebie Golema, przodka Tworu Frankensteina. Legenda o Golemach z Czech i Polski mogła dotrzeć do Mary. Golem bronił przed przemocą, śmiercią, pogromem; Twór chroni nas przed naszym własnym popędem destrukcji. 

W(śród) nas, doktorów Frankensteinów pożądających kolonizować inne planety, rządzi sytuacja no future. My – to obecnie planetojady i ludojady, zwykli kanibale. Czy mimo wszystko miłość przetrwa?

 

tomeka Kitliński

 

created: 20.11.2024 - 10:20

Related articles

See more articlesStrzałka w prawo