Recenzje Studenckiej Grupy Krytycznej (V)

Zdjęcie ze spektaklu SPOŁECZNE SPA. Trzy osoby w białych kostiumach i parach dymu stoją w czerwonej poświacie. Dookoła siedzi publiczność.

Studencka Grupa Krytyczna to międzywydziałowa i międzyuczelniana grupa, która zawiązała się w ramach 57. Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego KONTRAPUNKT.


 

Przedmioty odprzedmiotowione, czyli emancypacja wybuchającej skrzynki

Komiksowa historia, wyjątkowi bohaterzy i żywe reakcje publiczności – tak w skrócie można nazwać to, co wydarzyło się na scenie (i nie tylko) Teatru Lalek Pleciuga w ramach międzynarodowego konkursu formy na Kontrapunkcie. Spektakl AFTER ALL SPRINGVILLE jest jak pokaz magicznych sztuczek. Zawiera w sobie historie, które bawią, czasem wzruszają i, co najlepsze, do których opowiedzenia nie są potrzebne słowa.

Pierwsze, co rzuca się w oczy  to wielki, stojący na środku sceny dom z kartonu (wyglądający trochę jak z dziecięcego rysunku), a pierwszą postacią, którą poznajemy w tym trochę dziwnym, ale w jakiś sposób uroczym świecie jest skrzynka z bezpiecznikami. Pompuje ona różowy balonik, a później wypuszcza z niego powietrze. Już na tym etapie słychać pierwsze (jeszcze trochę nieśmiałe) śmiechy publiczności. Później poznajemy kolejne postaci. Osoby aktorskie wcielają się w przedmioty – chodzący na szpilkach stolik, wspomniana już skrzynka, chodząca na ludzkich nogach, kartonowe pudełko, które wypuszcza dym i kieruje w różne strony kartonową rurkę. Jest też postać mężczyzny, który wygląda całkiem zwyczajnie i trochę odstaje od reszty groteskowego świata. To on odpowiada za pierwszy dźwięk pojawiający się na scenie (otwiera grającą kartkę). Na skutek tego dochodzi do pierwszej interakcji pomiędzy postaciami. Od tego momentu historia osobnych dotąd bohaterów staje się wspólną.

Dźwięki w przedstawionym świecie są trochę jak impulsy do zmiany sposobu działania albo prowokują nowe działanie. Przedstawiony świat i co za tym idzie, język tego świata zbudowane są formą. Konwencja spektaklu, jego estetyka, a nawet dramaturgia mają wiele wspólnego z komiksowością. Kiedy już poznamy wszystkie postaci, jesteśmy świadkami tego, jak za pomocą małego jeżdżącego robota robią sobie zdjęcia. Powstający na scenie obraz wygląda trochę jak kadr z komiksowego zeszytu. W spektaklu ważna jest także dramaturgia, dynamika i rytm przedstawianej historii. Podobnie jak w wielu komiksach (zwłaszcza tych z superbohaterami), najpierw trochę poznajemy postaci jako osobne. Kiedy natomiast pojawia się mały impuls (np w postaci grającej kartki), powoduje on wejście postaci w interakcje w różnych konfiguracjach. Gdy wszyscy już w miarę się znają, następuje duża scena zbiorowa – ostatnia statyczna poza, w której wszyscy są (jeszcze) szczęśliwi, i która równocześnie zapowiada szybką zmianę tego ładnego obrazka. Po scenie robienia zdjęć, wszystko zaczyna się zmieniać, a przedstawiony świat powoli zmierza w dystopijnym kierunku. Skrzynka z bezpiecznikami co jakiś czas wybucha, ze stolika spadają kwiaty i tłucze się wazon. W końcu po serii transformacji, kiedy każdy z bohaterów wydaje się martwy, widzimy uderzającą kulminację – kolorowe “rury”, w które pompowane jest powietrze (niczym dmuchane zamki z festynów dla dzieci) zaczynają zalewać scenę a z czasem także publiczność. 

Groteskowa forma spektaklu wytwarza pozornie komediowy efekt. Spektakl nie jest jednak tylko zabawny, pojedyncze interakcje postaci bywają naprawdę poruszające i rozczulające. W tej całej konwencji sztuczek i śmiechu łatwo jest nie zauważyć, że tak na prawdę obserwujemy proces całkowitego zniszczenia. Ostatecznie wszystkie postaci, razem z otaczającym je światem zostają wchłonięte przez rozrastająca się „formę”. Świat wyemancypowanych przedmiotów ostatecznie się kończy tak jak spektakl. Chociaż może nie jest to apokaliptyczny rozkład świata a jedynie przeformułowanie jego struktur, ewolucja gatunków? Jakkolwiek nie odczyta się tej końcowej sekwencji, interakcja i możliwość poznania tego wyjątkowego miejsca pozostawiają publiczność z uśmiechem na twarzy.

 

Magdalena Kubacka – studentka teatrologii na Uniwersytecie Jagiellońskim

 

„ AFTER ALL SPRINGVILLE”

koncepcja i reżyseria: Miet Warlop, wykonawcy: Hanako Hayakawa / Margarida Ramalhete, Winston Reynolds, Myriam Alexandra Rosser, Milan Schudel, Wietse Tanghe / Freek De Craecker, Jarne Van Loon, kostiumy: Sofie Durnez, koordynacja techniczna: Patrick Vanderhaegen, ekipa techniczna: Eva Dermul, Jurgen Techel, Bart Van Hoydonck, kierownik produkcji: Rossana Miele, produkcja: Miet Warlop / Irene Wool vzw, koprodukcja: HAU Hebbel am Ufer – Berlin (DE), Arts Centre BUDA (BE), Arts Centre Vooruit (BE), PerPodium (BE), De Studio Antwerpen (BE), Internationales Sommerfestival Kampnagel (DE)

 


 

Wszyscy potrzebujemy SPA

 Zamknij oczy. Weź głęboki wdech i wydech. Wdech i wydech. Są to codzienne czynności, które pomagają odpocząć i nareszcie poczuć zasłużony relaks. Pozwalają rozluźnić napięte ciągłym wysiłkiem ciało. Pomagają, ale tylko naszemu fizycznemu organizmowi. Jak natomiast możemy pomóc zregenerować społeczne ciało? To, które ciągle narażone jest na wymęczenie, niezależnie od naszego zaangażowania w społeczną walkę i aktywizm?

W trakcie spektaklu znajdujemy się w faktycznym spa – ośrodku, który ma na celu pomóc nam w regeneracji i relaksie. Zabieg rozpoczynamy od nawilżenia dłoni, a następnie wyładowania napięcia w różnych częściach ciała za pomocą prostych ćwiczeń. Napięcie zbiera się w naszym organizmie podczas codziennych obowiązków, zadań, ale przede wszystkim ciągle otaczającej nas sytuacji społeczno-politycznej. 

Akcja w Społecznym SPA odgrywa się na dwóch płaszczyznach, których największą różnicą jest metoda komunikacji. Z początku znajdujemy się w relaksującym ośrodku, stworzonym dla regeneracji, w którym mówią do nas aktorzy-pracownicy. Jednak w trakcie zmieniają się nie tylko światła i nastrój sceniczny, ale również sposób dialogu między aktorami a publicznością. Wraz z wyświetlanymi z projektora obrazami z różnych protestów, pojawia się intensywna muzyka i światła stroboskopowe. Spokojne spa zmienia się w chaos. Aktorzy przestają mówić i komunikują się z nami bezpośrednio za pomocą choreografii – swoim ciałem. Pokazują trud, zmęczenie i walkę, jaką toczy wiele osób, aby chronić prawa do własnego ciała czy lepszą przyszłość nas i naszej planety.

W społecznej walce chodzi przede wszystkim o ciało. Gdyby nie ono, aktywiści nie byliby zauważeni. To nim i za jego pomocą walczą, leżą, stoją w ramach protestu. Jest to jedyny sposób na realne urzeczywistnienie się, ukazanie obecności – swojej i problemu, z którym lub o który walczymy. Ciało staje się narzędziem wymagającym największej opieki. O ile jesteśmy w stanie zregenerować fizyczne zmęczenie organizmu, o tyle nie znaleźliśmy jeszcze metody na uwolnienie się od społecznych napięć. Z pomocą przychodzi Społeczne SPA, ale czy aby na pewno?

Od samego początku aktorzy, grając w konwencji spa, z uśmiechem, podchodzą bardzo blisko publiczności i wykonują czynności mające na celu pomóc w zrelaksowaniu się. Ich uśmiech jest jednak tylko iluzją, grą pozorów. Nie przypomina prozaicznej życzliwości, ale zinstytucjonalizowane zachowanie. Co potwierdzają późniejsze propozycje leczenia „chorób” z jakimi zmagają się goście spa. Posługują się przejrzystymi symbolami, aby przedstawić społeczne problemy, a reakcją instytucji spa jest hurtowe przypisywanie znanych, często nietrafionych leków.

Oczywiście słowo jest także niezwykle istotne w ramach wielu akcji społecznych. Słowo, które towarzyszy wielu protestującym na transparentach podczas marszów. To jednak ciało jest fundamentem wszystkich działań, podstawą wywalczenia zmian i to ono wystawione jest na największe zmęczenie, ból. Dlatego wychodzimy ze Społecznego SPA z myślą zawartą na wizytówce, którą aktorzy rozdali widzom przy wyjściu - „Działania informacyjne to za mało”.

 

Maksymilian Barski – student filologii polskiej na Uniwersytecie Szczecińskim

 

 „Społeczne SPA”

reżyseria, dramaturgia: Bartłomiej Juszczak i Marcel Osowicki, choreografia: Martyna Dyląg, Sandra Guzowska, Aleksandra Kądziołka, scenografia, kostiumy, światła i wideo: Jakub Kotynia, opiekun artystyczny: Eryk Makohon

Spektakl studentów Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie

 


 

Emotikon symbolizujący śmiech bądź rozbawienie

Spektakl XD Dramma per musica to nieoczywista propozycja Teatru Współczesnego w Szczecinie. Osoby reżyserujące – Agnieszka Matlingiewicz i Jacek Sotomski umieszczają akcję w przestrzeni opisywanej przez postacie jako w piwniczną kanciapę wspólnoty mieszkaniowej. Scenografia jest nieskomplikowana i wydawałaby się nawet szkolna w swojej prostocie, ale współgra z przewrotnością całego spektaklu. Na ścianach wisi materiał, w lewym rogu sceny jest łańcuch oraz ,,drzwi obrotowe”– dzięki nim na scenie wszystko w trakcie przebiegu jeszcze bardziej się „kręci”.

W spektaklu wykorzystano pastę Winda autorstwa Malcolma XD. Na podstawie tego krótkiego tekstu stworzono pięćdziesięciominutowy spektakl. Przebieg podzielony jest na dwie retrospekcje i cztery akty, a każdy z nich zaczyna się krótką zapowiedzią. Paweł Niczewski w roli konferansjera i mieszkańca przeprowadza nas przez całą historię blokowych inwestycji. Wszyscy bohaterowie wypowiadają się w pierwszej osobie, ale słowa, które padają z ich ust, niekoniecznie należą do granej przez nie postaci. 

Cały przebieg spektaklu jest pokrzywiony, pokręcony i powyginany w rytm remiksu muzyczki przypominającej mikroskopijny fragment opery zapętlony na śmierć. Bohaterowie ubrani są w pseudobarokowe stroje, na które składają się: pióra, falbany, gorsety, wysokie ramiona. Ich twarze są lekko pobielone, usta wymalowane na czerwono, a każdy posiada chociaż jedną dorysowaną muszkę. W strojach wszyscy są bardzo wytworni, a jednocześnie  wykreowana sytuacja jest dość absurdalna. Całość jest trochę jak wizyta w Wersalu – co nie powiesz, to dowyglądasz, a w piwnicach obok i tak leży syf, którego nikt nie zamierza sprzątać, choćby kosztem było potknięcie o jakiś śmieć. 

Wspólnota mieszkaniowa spotyka się, aby omówić naglące sprawy w bloku. Tym razem pada na wymianę windy. Zbiór charakterów, który reprezentują postacie na scenie, jest bardzo różny, a zarazem uniwersalny. Czy wstawisz bohaterów do bloku nr 5 czy 12, z pewnością znajdziesz tam odpowiedniki danych osobistości blokowych. 

Aktorzy cztery razy prezentują przed nami jedną scenę – odwiedzin dyrektorki od wind, której wizyta jest zapowiedzią modernizacji dźwigu osobowego. Celem prezentacji jest przedstawienie różnicy pomiędzy starym a nowym rodzajem metalu wykorzystywanego do produkcji wind. Stary jest niewandaloodporny, a nowy… na nowym nie napiszesz kluczem ,,CHWDP”. Dialogi podczas pierwszych scen prezentowane są w formie śpiewanej, z podziałem na głosy. Wszyscy krążą wokół siebie tańcząc, jednocześnie powyginani, jakby zostali nakręceni, a ich postać w pozytywce posiadała nienaturalne zacięcia, które narzuca jej mechanizm. Z każdym kolejnym nakręceniem system coraz bardziej się psuje. Postacie są coraz mniej zaangażowane w działanie i odmawiają brania udziału w tej farsie. Każda kolejna scena narzuca na widza inny klimat, wszystko dzieje się na tyle blisko, że oglądającym trudno uwolnić się od spojrzenia aktorek i aktorów. Popisowo prezentuje się Dozorca (Arkadiusz Buszko) w stroju czarnego karalucha, który wykonuje ,,arię” zapowiadającą panią dyrektor. 

Wszystkie elementy tego teatralnego tworu, choć absurdalnie ze sobą połączone, nie potrzebują wyjaśnień. Z perspektywy GenZ tekst Malcolma XD i jego tematyka już nie śmieszy tak jak zasiadających obok na widowni milenialsów, ale doceniamy starania. 

Pisanie o tym spektaklu to trochę jak tłumaczenie mema…

Memów się nie tłumaczy. 

 

Julia Tokarczyk – studentka teatrologii na Uniwersytecie Jagiellońskim

 

Teatr Współczesny w Szczecinie

,,XD Dramma per musica”

reżyseria, choreografia: Aleksandra Matlingiewicz
adaptacja, muzyka, reżyseria: Jacek Sotomski
konsultacja dramaturgiczna: Piotr Wawer jr
scenografia, wideo, przestrzeń wizualna: Eternal Engine (Martix Navrot, Jagoda Wójtowicz)
kostiumy: Mikołaj Dziedzic


Tekst zainspirowany warsztatami z koordynacji intymności z Intimacy Duo (24.04.2024)

 

Co czujesz, gdy ktoś idzie prosto na ciebie?

Patrzy ci w oczy. Nie zwalnia. Jest już bardzo blisko, około 2 metrów od ciebie. Jeśli nic tego nie przerwie, może dojść do kosmicznego zbliżenia. I nie jest już ważne, kto komu wszedł na orbitę, kto nadciąga, a kto czeka. Wasze ciała niebieskie obrały kurs kolizyjny, za moment zewrą się w parzącym uścisku, który zgładzi wszystkie pasące się dinozaury.

Jeszcze metr. Poświst asteroidy zatyka ci uszy, wizja zamienia się w czarną dziurę. Kto się obroni ciężkością, a kto zetrze się w pył galaktyczny? Mięsista apokalipsa odbywa się w próżni, ułamek sekundy wystarczy na metafizyczne zmiażdżenie.

 

60 centymetrów. 

Jeżeli myślisz, że już coś czujesz - nieprawda.

Nic jeszcze nie myślisz.

Myśli twoja skóra cierpnąca na udach i nozdrza łykające siarkę. Myśli twój kwas żołądkowy i obrosła pianą krew. Myśli twój czujny kręgosłup zataczający się w tył po omacku. Myślą twoje włosy łonowe przysiadłe w oczekiwaniu na rozkosz. Myśli twój pomięty język, twój złamany paznokieć, twój ożywczy śluz. Myśli twój oddech.

 

Pół metra.

Kto zawierza małpiemu mózgowi, ten nigdy nie zgłębi tajemnicy istnienia. Na początku bóg stworzył ciało, a z nim gadzie móżdżki, które przegryzły się przez jądro materii. Człowiecza kondycja jest więc pokryta łuskami, wykluta z jaja pradawnej magmy. Jesteśmy niczym więcej niż niesfornymi dziećmi kambru, co grzeją się przy podwodnych wulkanach i jak wszystkie skamieliny podlegają prawom ciążenia.

 

40 centymetrów.

Mózgi należą do ciał tak jak Ziemia do Drogi Mlecznej. Przewlecz sobie skórę szwem na wierzch, jeśli nie dowierzasz przysadce. Zdaj się na mięśnie. Nasze gadzie drżenie jest naturalne i stare jak świat. Pędząca kometa to obietnica ciepła lub nieuchronnej zagłady.

 

30 centymetrów. 

Zbliżenie wydaje się nieuniknione. Prawie już słychać zgrzyt ciała o ciało, ślinę o ślinę, jaźń o jaźń. Czy koniec wydarza się już?

 

20 centymetrów.

Nareszcie odczuwasz. Wyciągasz ręce, odsłaniasz dłonie.

Poczekaj, mówisz.

 

Zuzanna Piekarska - studentka I roku teatrologii na Uniwersytecie Jagiellońskim

 


„Moje ciało nie wie, że to nie lew”

Ula Kijak jako reżyserka teatralna i aktywistka zajmuje się tematem antymanipulacji, zarówno w pracy teatralnej, jak i relacjach grupowych. Otwarcie mówi o swoim doświadczeniu przemocy i wykorzystaniu relacji władzy w edukacji reżyserskiej, ale także o wpajanych jej podczas studiów metodach manipulacji osobami aktorskimi. W pracy doktorskiej rozpoznała krzywdzące praktyki i poszerzyła namysł nad bezpieczną współpracą we własnej twórczości. Jak zauważyła, Akademia Teatralna w Warszawie przechodzi proces rehabilitacji, podczas którego otwiera się na poznawanie współczesnych perspektyw zwalczających utarte, przemocowe metody. Wychodząc z tego miejsca rozpoczęto się branżowe warsztaty finansowane w ramach projektu „Bezpieczna przestrzeń. Dobre praktyki i narzędzia do transformacji polskiego systemu teatralnego”, w których wzięłyśmy udział jako uczestniczki festiwalu Kontrapunkt.

Historia Kijak stała się punktem wyjścia do rozmów o przemocy obecnej w polskim teatrze przez osoby związane ze środowiskiem od strony praktycznej, teoretycznej oraz instytucjonalnej. Warsztat opierał się na różnych perspektywach – wśród osób uczestniczących znaleźli się aktorzy, aktorki, osoby studiujące teatr od strony teoretycznej oraz osoby pracujące w teatrze na różnych stanowiskach (nie tylko) w instytucji. Tak zróżnicowana grupa zarówno pod kątem wieku jak i obszaru zainteresowań spotkała się we wspólnym celu – rozpoznania i nazwania działań przemocowych w swoim środowisku.

Sześciogodzinny warsztat był skróconą wersją opracowanej przez Kijak formuły szkoleniowej, jednak czujemy, że proces, w którym uczestniczyłyśmy był uporządkowany, bezpieczny i domknięty. Dłuższa część wydarzenia miała formę wykładową z elementami naszych pytań. Prowadząca przedstawiła nam własną koncepcję radzenia sobie z przemocą w grupie, ale ważniejsza niż samo leczenie problemów okazała się umiejętność diagnozy – zauważenia struktury władzy i uświadomienia sobie schematów hierarchii. Rozmawialiśmy o relacjach, jakie istnieją między modelami ofiary, sprawcy_czyni oraz świadka_kini. Wiele teorii objaśnianych przez Kijak opierało się na badaniach psychologii władzy, a za bibliograficzny punkt wyjścia reżyserka podała Porozumienie bez przemocy Marshalla B. Rosenberga. Jako poszczególne techniki stosowania przemocy Kijak wyróżnia kolejno: niedostrzeganie, ośmieszanie, zatajanie informacji, podwójne ograniczanie, przerzucanie winy i zawstydzanie, uprzedmiotowienie oraz najbardziej radykalne – użycie siły i groźba użycia siły. Ostatnie traktuje się z zastrzeżeniem, że prezentacja siły również jest groźbą, co dojmująco ilustruje przykład natchnionego reżysera, rzucającego krzesłami na próbach. 

Po części wykładowej zrobiliśmy trzy ćwiczenia otwierające nas na naszą asertywność i odnalezienie jej w ciele. Wykonywaliśmy również podobne zadanie, które towarzyszyło nam przy warsztatach z Koordynacji scen intymnych, mianowicie „Poczekaj”, które pomaga zrozumieć własne granice przestrzenne/fizyczne w kontakcie z drugą osobą. Wszelkie ćwiczenia, ale przede wszystkim teorie przedstawione przez Kijak, skupiały się na reakcjach naszych ciał. Mottem spotkania stało się zdanie „Moje ciało nie wie, że to nie lew”, które ilustruje mechanizm polegający na tym, że postawieni w niebezpiecznej sytuacji nie kierujemy się logiką. Wówczas nasze ciało wyprzedza racjonalność, w związku z tym istnieje potrzeba uświadomienia sobie, że w sytuacji zagrożenia warto posłuchać intuicji – pójść za tym, jak reaguje nasze ciało. 

Ważna jest dla nas możliwość uczestniczenia w warsztatach, które pokazują jak złożone są techniki manipulacji w pracy teatralnej. Ula Kijak nie tylko dała nam poczucie, że istnieją realne narzędzia do odzyskiwania sprawczości i kontroli nad swoimi granicami, ale także pokazała nam, że role ofiary, sprawcy_czyni oraz świadka_kini nie są stałe, a zmienne i zależne od sytuacji. Bardzo ciekawe było dla nas obserwowanie grupy oraz wsłuchiwanie się w głosy osób bardziej doświadczonych w pracy w różnych procesach teatralnych. Warsztaty stały się miejscem otwartego dialogu, rozpoznania i szanowania własnych granic, rozwoju na poziomie teoretycznym oraz wykorzystania narzędzi, które mogą pomóc nam się bronić przed przemocą nie tylko w pracy teatralnej, ale także na co dzień. 

Fakt, że warsztaty projektu „Bezpieczna przestrzeń. Dobre praktyki i narzędzia do transformacji polskiego systemu teatralnego” przeprowadzane są w różnych miejscach Polski, uświadamia nam, że zmiana nadchodzi, a jako środowisko znajdujemy się w procesie. Bez wątpienia jest to jeden z najważniejszych procesów świata teatralnego ostatnich lat. Po raz kolejny czujemy wdzięczność. Dzięki pracy Uli Kijak różne pokolenia mogą pozyskiwać narzędzia, które niosą realną pomoc, ucząc poczucia swojego ciała i jego granic.

 

Branżowe Warsztaty z Antymanipulacji, prowadząca: Ula Kijak, wydarzenie finansowe w ramach projektu „Bezpieczna przestrzeń”

 

Julia Siwy – studentka performatyki na Uniwersytecie Jagiellońskim

Alicja Stachulska – studentka teatrologii na Uniwersytecie Jagiellońskim

 


POV recenzja teatralna ale to pasta

 

Tekst ,,Winda” wykorzystany w spektaklu XD Dramma per musica liczy 1555 słów. To chyba więcej niż chciałabym o tym tworze teatralnym napisać. Jednocześnie całej ekipie należą się gratulacje za cierpliwość i chęć powtarzania tekstu owej pasty przez 50 minut. Chłopaki no ileż można. 

Wiecie co mi się ostatnio przytrafiło? Normalnie znalazłam się na festiwalu teatralnym Kontrapunkt, no i wiecie co tam było? Wiem, że to może być trochę zaskakujące, ale były tam proszę państwa spektakle, i takie polskie i takie niepolskie. No i w ogóle super. No i był tam też taki spektakl XD Dramma per musica w reżyserii Aleksandry Matlingiewicz oraz Jacka Sotomskiego no i mnie akurat w udziale przypadło napisanie z niego recenzji. No i tak sobie piszę tę recenzję i pewnie jeśli to w ogóle poszło, to jesteś w ogólnym zakłopotaniu, co ty w ogóle za tekst masz przed sobą. To generalnie super, że się zastanawiasz, bo ja się na ten przykład tak właśnie zastanawiałam nad tym tworem, nad tym ,,XD”. Bo generalnie przychodzę, scenografia taka trochę bieda, na podłodze linoleum w jakimś kształcie powycinanym na takie pseudoroślinki, tu jakaś prezentacja na firankach się wyświetla, tam z boku stoi jakiś złoty wieszak typu rura, co się kręci jak drzwi obrotowe, czy prawe czy lewe to już nie wnikajmy. Ta firanka na prawej ścianie taka jakaś spięta spinką czy coś i widać światło zza niej, tam za nią są mikrofony do ASMR ustawione i się dzieje. 

Podzielili ten spektakl na jakieś retrospekcje i akty. Generalnie akcja: taki obraz bloku zwykłego polskiego i wspólnota mieszkaniowa, co się zbiera na jakieś posiedzenia, żeby omawiać naglące sprawy, co nabrały po latach wreszcie mocy urzędowej. Cały spektakl to się opierał na tekście pasty takiego typa co się nazywa Malcolm XD no i kiedyś był śmieszny i moje pokolenie to się uczyło pasty ,,Mój stary to fanatyk wędkarstwa” recytować na zadanie w gimnazjum. Ale do rzeczy z tym spektaklem. To oni się poubierali w takie pseudo niby barokowe stroje, tutaj wysokie ramiona i gorset wiązany, ale wraz z nimi był tam też taki typ w stroju czarnego karalucha. No i w pierwszym akcie oni wychodzą przed nas tak, jakby z jakiejś szopki krakoskiej wyjechali, tu się ktoś zacina i tańczą wszyscy do takiego remiksu jak z PKP. Mnie taka lekka dezorientacja ogarnęła, ale okej idę w to. No i oni normalnie zaczynają tę pastę śpiewać, no jedyne co mi przyszło do głowy to XD. Tam sytuacja taka jest zarysowana, że chcą poza pionem rur od kanalizacji wymienić też windę. I tam zaproszona zostaje jakaś osobistość – dyrektorka od wind. No i ona im tam prezentację taką wali, że o tu metal ze starych wind to się łatwo rysuje. No i daje tym mieszkańcom żeby se przetestowali jaki ten materiał z tej starej windy jest podatny na zarysowania. No i ona ,,jeździ tym kluczem’’ i słuchaj, ona tak jeździ tym kluczem metaforycznym w górę i w dół, a reszta za nią tam chór akademicki se urządza – jak ona w górę, to oni w górę, jak ona w dół, to oni w dół. I tak se jeżdżą śpiewając. No i generalnie taka dyskusja o kwintesencji polskiej sztuki wewnątrzwindowej się wywiązała. Że tam ktoś napisze CZŁONEK, a innym razem WAGINA, a potem jeszcze Polska i tak się przekrzykują, kto, o kim, co. Typ też stepuje – to taka metafora pracy z tym metalem jest. I słuchaj oni normalnie tę scenę za każdym razem inaczej, jakby im się coraz mniej chciało. Normalnie cztery razy słyszałam te paste. Ale właśnie w spektaklu to jest tak zrobione, że nie tylko tobie się nie chce tego słuchać, ale im grać też nie. Tak ciekawie to nawet porobili, bo tam widać było jak ten ich mechanizm się psuje coraz bardziej i oni są tacy, że coraz mniej w nich zapału i energii. Tak zrobili, że za każdym razem, jak to grali to inna energia tekstu się pojawia no i generalnie ciekawy zabieg. Przed ostatnim odegraniem tekstu było jeszcze ogórkowe ASMR. Tam też nie można zaprzeczyć, że publiczność dokazywała i tu się ktoś uśmiechnął, a tam się hihnął, no aż miło. A na koniec oni zaśpiewali ,,Ogórek ogórek ogórek” i tak bardzo pozytywna atmosfera się zrobiła, że hej. No co tu powiedzieć, dobrze robią. 

 

Zespół ds. jakości bez litości

 

 

utworzono: 26.04.2024 - 14:45

Powiązane artykuły

Zobacz więcej aktualnościStrzałka w prawo